Wróciłam do pokoju, zabrałam swoich znajomych i wychodząc
zaproponowałam ciastka w pobliskiej kawiarni. Zgodzili się, więc kiedy tylko
przekroczyliśmy próg komisariatu podałam Mikołajowi kartkę. Przeczytał ją w
milczeniu, spojrzał na mnie, potem na Sylwię i zrobił minę jakby Wszechmocny go
opuścił.
- Co to właściwie ma znaczyć? – spojrzał na mnie pytająco
- To ma znaczyć, że kto inny na Twoim świadku, a kto inny na
umarlakach malował – odpowiedziała za mnie wróżka.
- Dokładnie – skinęłam głową – gościłeś tego, którego
ścigasz. Musi mu zależeć.
- Żeby mnie wkurwić? – spytał
- Żebyśmy doszli prawdy. Mamy dwa tygodnie, a ja mam pomysł
na rozpoczęcie poszukiwań, ale będziesz musiał ukraść akta. Albo ich zawartość.
- Nic Ci nie odpowiem, bo mnie osłabiasz – odparł – Kiedy
się zorientowałyście, że on to On?
- Jak tylko zobaczyłam jego tatuaże – podpowiedziała mi
wróżka, pokiwałam z aprobatą głową.
- Jak to? – Miki wyraźnie dostał jako dziecko w głowę czymś
ciężkim
- Głupie pytanie! Każdy robi inaczej. A tu była różnica.
Niby jedna szkoła, ale te jego były ładniejsze i robione w większych odstępach
czasu.
- Sam się otruł? – skrzywił się Pan Podkomisarz
- Owszem. On to traktuje bardziej jak teatr. Dziś przyszedł
na nasz akt. Stwierdził, że jesteśmy niegłupi i dał nam czas. Poza tym, mój
drogi, nie słyszałeś jak on mówił?
- Jak mówił?
- No miejże litość! – westchnęłam – raz mówił jakby ledwo
gimnazjum skończył, a potem używał słów których znaczenia osoby bez mózgów nie
znają. Brzmiał jakby starał się nie wychodzić z roli, ale jego zasób słownictwa
był zbyt bogaty, żeby utrzymać rolę półgłówka.
- Muszę Cię na stałe zatrudnić. – patrzył na mnie
niewidzącym wzrokiem
- Nie stać Cię – podsumowałam.- Jejku, jak ja kocham kawowe
bezy w tej kawiarni. Wy to co zwykle? – nawet nie poczekałam na odpowiedź -
Super! Stawiam. Idźcie sobie usiąść.
I tym pytaniem zakończyłam temat zbrodni i kary.
Przynajmniej do przyszłego wieczoru.
„Co to za morderca
piękny i młody co to przy nim za pisarka-wariatka”
- Poproszę bezę z nadzieniem kawowym, szarlotkę, podwójną
porcję sernika truskawkowego i dzbanek kawy – zwróciłam się do kasjerki.
- Trzy filiżanki do tego jak rozumiem – uśmiechnęła się
- Dokładnie tak. Śmietanka i cukier wliczone, zgadza się? –
spytałam podając kasjerce swoją kartę.
Spojrzała na nią, potem na mnie, potem znów przyjrzała się
uważnie kawałkowi plastiku i przestała robić cokolwiek.
- Coś nie tak? – spytałam cicho
- Pani Regina – wyszeptała kasjerka – uwielbiam Pani
książki.
- Chce Pani autograf?
- Nie mogę prosić klientów o takie rzeczy.
- Ale ja mogę podpisać się na jakimś paragonie, prawda?
- Ale ja go muszę schować.
- Ale mogę podpisać obie kopie i jedną oddać Pani –
spojrzałam na tabliczkę z imieniem – Pani Aniu.
Dawno nie wiedziałam kogoś tak szczęśliwego. Załatwiła szybko
transakcję, jeden paragon schowała a na drugim się jej podpisałam.
- Dziękuję i zapraszam ponownie. Podamy zamówienie do
stolika.
- To ja dziękuję – puściłam jej oko i poszłam szukać moich
towarzyszy.
Znalazłam odpowiedni stolik i usiadłam przy nim.
- Jutro idę do radia, więc jak się umówimy, żeby się nie
minąć? – zagadnęłam
- Po osiemnastej jestem wolny – Miki spojrzał w stronę
kelnerki niosącej nasze pyszności.
- To ja też mogę tak być. – potwierdziła Sylwia zdejmując
torbę i chustę ze stolika
Kelnerka postawiła filiżanki, dzbanek kawy, mleczarkę,
cukiernicę i ciastka na stole. Położyła sztućce, uśmiechnęła się tak szeroko,
że miałam ochotę ją zapytać o dentystę i zniknęła wraz z tacą.
- A co mam gotować – nagabnęłam wpychając sobie w otwór
gębowy potężny kawałek ciastka.
- Ja uważam, że na wieczór musi być lekko, chyba że Pan
Władza zamierza bić się z Goliatem i będzie potrzebował wzmocnienia po bitwie.
- zaproponowała wróżka
- Spoko, sałatki są dobre. – pokiwał głową Miki - O ile będą
z mięsem.
- A niemiecką ziemniaczaną znasz?
- Lubię. A sznycle masz zamiar do tego serwować? – spytał
- LEKKO – Syla położyła taki nacisk na to słowo, że aż ja
poczułam presję.
- To warzywna z oliwkami nadziewanymi serem feta, niemiecka
ziemniaczana i do tego sznycelki drobiowe. – zaproponowałam
- Będę się toczyć – oznajmiła mi przyjaciółka – a skoro tak
to przyniosę cos słodkiego. Jak ktoś nie lubi bez lub bitej śmietany to ma
pecha, bo tort Pavlova to jedyne co mi wychodzi. Zwłaszcza w wersji
wczesno-jesiennej z brzoskwiniami i ostatnimi malinami.
- Gdybym nie jadł to bym zrobił się głodny – oświadczył nasz
towarzysz pastwiąc się nad truskawką w galaretce.
- Miki, bierzesz Magdę?
- A ty bierzesz Maćka, Ankę i Michała? – zadrwił
- To może wezmę Wacka? – zaczęła Sylwia,
- NIE! – wrzasnęliśmy równo. Miki machał jakbym rozrzedzał
powietrze rękami, a ja stukałam się w głowę
- Co ty? Wacek spoko chłopak, ale wszyscy mogą być w tym
umoczeni. Poza tym jakby się wydało że ja z wami uprawiam zabawę w detektywa po
godzinach pracy to mógłbym mieć nieprzyjemności.
W sumie miał rację. Kawa poszła nam błyskawicznie. Sylwia
spojrzała na zegarek, doszła do wniosku, że czeka ją robienie się na bóstwo
więc wezwała sobie taksówkę. Ja poszłam spacerkiem do radia w nadziei że znajdę
tak któregoś z moich ukochanych kolegów, a Miki wrócił świecić oczami przed
swoim szefem.
Pogoda dzisiaj była jeszcze znośna, więc spacer był mi nawet
przyjemnym. Zaczęłam układać sobie krótkie haiku na temat zalet pieszej
turystyki, ale zabrakło mi stosownego rymu jak ilość zgłosek się zgadzała, więc
pozostawiłam wiersz niedokończony. Wpadłam na pomysł, że najlepszym sposobem
radzenia sobie z brakiem weny jest pisanie wszelkich głupot, które człowiekowi
przyjdą do głowy. Podobno w ciągu roku wpadamy około czterech razy na pomysł,
który zrobiłby z nas milionerów. Ja mam tyle pomysłów, że nie wiem które to te
genialne a które kretyńskie. Warto więc zapisywać wszystkie. Chociaż te lepsze,
z reguły, ze mną zostają. W jednej z książek użyłam sformułowania „opadła
ciężko na łóżko i pomyślała że skrzyżowanie fortepianu ze słoniem ma w sobie
więcej gracji i lekkości”, która wzięła mi się po jednej z wizyt w toalecie,
kiedy siadłam tak zgrabnie że tylko cudem nie urwałam pobliskiej umywalki i nie
oberwałam toalety.
uu taniec z Panem Śmiercią... ciekawe:)
OdpowiedzUsuń