czwartek, 11 października 2012

Duchota

Poranek był jakiś dziwny. Wstaliśmy, zjedliśmy, pojechaliśmy do radia. Raptem kilka godzin i udało się. Nagraliśmy dżingiel. Wobec moich wątpliwości i żądań w jednym kawałku. Nie będę potem siedzieć z panem od cięcia i klejenia ścieżek dźwiękowych w celu ustalenia co i jak pokroić i posklejać.
Potem zakupy, przygotowanie całego cyrku na przyjazd znajomych i krótka drzemka. Wstałam przed osiemnastą, ogarnęłam siebie i swojego Przyszłego Męża. Ludzie przyjechali. A ja czułam się nadal jakoś dziwacznie z tą całą konspiracją. Michał od samego wejścia oświadczył, że musi się z moją mamą i bratem przywitać. Popędził po schodach mało nie wybijając sobie zębów. Zaczynałam podejrzewać, że się zakochał. Albo w Adamie albo w mojej mamusi. Obie perspektywy wydały mi się równie przerażające.
Po pół godzinie ściągnął siebie i Młodego na dół.
- Gramy - oświadczył, kiedy pomógł zainstalować na stole bilardowym blat.
Młody przytaszczył ze spiżarni kilogramowy pojemnik makaronu.
- W co gracie? - dopytywał się Mikołaj.
- Poker na makaron. - odparł Michał.
Mikołaja zatkało, a na mnie nie zrobiło to wrażenia. Grywali jeszcze na cukierki. Nigdy na pieniądze.
- Wchodzę w to.
- To ja też - powiedziała Anka.
Zaczęli grać.
- Ja się strasznie zastanawiam nad całą tą sprawą - powiedziała Syla - Niby fajnie wszystko, ale pytań za dużo. Co ona takiego wiedziała. I kto się mści
- Może rodzice - podsunęła Magda
- Nie miał rodziców. - sprostował Miki
- Jak to? - zatkało mnie.
- No wychował się w domu dziecka. - z każdym słowem Mikołaja czułam jak agresja we mnie narasta.
- Kolegów musiał tam mieć, nie? - powiedziałam - Z kim się trzymał? Zadawał?
- Co? - zapytał ale czułam, że mnie nie słucha.
- Jesteś idiotą - nie wytrzymałam - Jak można nie sprawdzić koneksji w domu dziecka?!? Wiadomo, że takie znajomości utrzymują się bardzo długo.
- No tak, tak - machnął na mnie zapatrzony w karty Miki
Nie wytrzymałam. Wstałam, podeszłam do niego i wrzasnęłam "WYNOCHA! WON! WYJDŹ". Pan Władza wstał, a ja dosłownie, wystawiłam go za drzwi. Byłam tak wściekła, że kompletnie uszło mojej uwadze, że wystawiłam za drzwi człowieka bez butów i kurtki. Moi przyjaciele patrzyli na mnie w milczeniu. Nawet szafę grającą zatkało. Wedle mojej najlepsze kreskówkowej wiedzy powinnam teraz usłyszeć cykanie świerszcza. Zabrakło. Zamiast tego Maciek wstał, podszedł do mnie, wziął za rękę i przepraszając gości zaciągnął mnie na piętro.
- Widziałam jak pokazałeś Magdzie żeby wzięła Mikołaja z dworu. - powiedziałam z pretensją
- Przecież nie będzie sam tak tam siedział. Bez butów odarł.
- Gdzie ty mnie ciągniesz - próbowałam się szarpać.
- Idziemy nasikać na patyk - Maciek nie puszczał mojej ręki.
- Chcesz sikać ze mną?
- Przestaniesz? Idź - wprowadził mnie do łazienki. Był śmiertelnie poważny. I zdeterminowany.
"Co za szczęście, że zakochana jestem w swoim najlepszym przyjacielu"
Posiedziałam gapiąc się na patyk tyle ile kazali. Wyszłam i zastałam przy drzwiach Mojego Ukochanego z miną jakbym mu sto tysięcy złotych obiecała.
- I co? - spytał - Dobre czy złe wiadomości?
- Chyba dobre.
- A jak definiujemy dobrą wiadomość?
- Czeka Cię dziewięć miesięcy gehenny.
Trzeci raz z życiu widziałam go płaczącego.
- A ty? Nie cieszysz się? - spytał mnie
- Nie postrzegam tego w tych kategoriach. - powiedziałam i się rozpłakałam
- Nie wiem czy to dobrze czy źle, że płaczesz ale zaczynasz wyglądać jak Joker z Batmana.
- Dzięki o subtelny.
- Chyba jednak się cieszysz skoro się uśmiechasz.
- Nie wiem. Muszę się z tą myślą oswoić.
- Powiemy im?
- Nie, po co? Sami się za kilka miesięcy zorientują - zrobiłam głupią minę i pokazałam mu język.
Zeszliśmy na dół. Na kanapie siedział już Miki, a jego mokre skarpety suszyły się na zimnym kaloryferze. Wstał.
- Słuchaj, ja... - zaczął
- Zamilcz. Już wiesz do czego zdolna jest kobieta w furii. Nigdy tego numeru więcej nie powtórzę o ile ty swojego też nie.
- Zgoda - podszedł i uścisnął mnie serdecznie.
- A teraz cisza albowiek chcemy Wam coś ogłosić. - powiedział Maciek
- Ja wiem co. Ja wiem - wrzasnęła Syla.
- Tak Twoim zdaniem wygląda cisza? - warknęłam
- Dobra już - zakończył Maciek - Mów.
- Kochani. Forma zalana. Jestem w ciąży.
Wrzask który wyindukowali po tej informacji moi znajomi przyomniał mi, że nie mieszkam sama. Usłyszałam łomot na schodach i o chwili w drzwiach sali objawiła się moja rodzicielka.
- Co wy wyczyniacie?!? Zapytała z cechującą ją, porażającą subtelnością w głosie
- Zostaniesz babcią! - wrzasnął mój brat - Cieszysz się?
- Pogłaskać Cię, Młody, po głowie - wrzasnęłam - KRZESŁEM?!?
Moja mama dobiła do mnie poprzez mój podręczny wściekły tłum, pogratulowała i zabrała siebie oraz Adama na górę. Moi znajomi wespół z ojcem dziecka usiłowali nadal mnie udusić.
"Hura...Maciek Cię zapłodnił. Chyba, że jesteś wiatropylna?"
- Koniec tej fety na cześć mojej macicy. - odepchnęłam prących na mnie ludzi - Siadać.
Usiedli.
- Dobra to trzeba sprawdzić z kim on się w bidulu trzymał - rozkazałam Mikiemu
- Dobrze by było wiedzieć co ona takiego wiedziała, że ją usunięto. - odpowiedział mi przedstawiciel ramienia sprawiedliwości.
- A pamiętacie, że oni się z niej śmiali, że ją syn ówczesnego premiera ubiera. NO CO?!? Oglądam informacje. Tyle - Maciek i jego bezcenna pomoc.
- Zawsze jakiś trop. - przytaknął Mikołaj - Czekam teraz na jakieś szalone teorie na temat.
- Może ona odkryła, że syn-projektant to gej? - zaoponowała Anka
- Bo to JEST gej - zwrócił jej uwagę Michał
- No teraz to już wszyscy o tym wiedzą - odpysknęła z nadzieją na nasze poparcie.
Jaka szkoda że go jej nikt nie udzielił.
- Wiem! - Magda postanowiła nas skąpać w promieniach swojego geniuszu. - On jest gejem a ma trójkę nieślubnych dzieci z jednoręką bezdomną.
- Magda, jesteś niespożytym źródłem wszelkich debilizmów. Ale spokojnie nie jesteś sama. Chętnie i dzielnie dotrzymam Ci towarzystwa. - uśmiechnęłam się do koleżanki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz