piątek, 28 września 2012

Oczko

Jego Wysokość reprezentant władzy zawiózł mnie do radia, gdzie miałam spotkać się z Michałem. Nie wiem po co, ale Anka mi kazała. Dostałam od niej SMS. A to było już niesamowite, bo ona nie pisywała SMSów. Dzwoniła lub dobijała się na twitterze, ale SMS był jak Papieska pielgrzymka!  
- Widzimy się jutro - pogroził mi palcem
- Trudno - odparłam z nieskrywaną radością.
Mikołaj zrezygnowany pomachał mi ręką, wsiadł do radiowozu i odjechał. Nawiedziła mnie myśl, że jestem straszliwie złośliwym człowiekiem skoro tak odpowiadam tak sympatycznemu osobnikowi. Odpędziłam ten irracjonalny pomysł. W końcu jestem wspaniała, mądrą, piękna i skromność to moja główna zaleta. Pokiwałam w duchu, z politowaniem głową nad własnym bredzeniem. Wróciłam do żywych i yciągnęłam telefon komórkowy. W obawie przed rachunkiem zadzwoniłam do Michała. 
- Co tam, jak tam, gdzie tam? - zapytał głos w słuchawce.
- Ja na dole, czekam, zimno mi. - zawsze byłam nieco lakoniczna. Jakby się dało to mówiłabym tylko zero i jeden. System binarny w relacjach międzyludzkich, moim zdaniem, wiele by ułatwił.
- Jadę po Ciebie – odparł Głos i usłyszałam sygnał zajętości w słuchawce. 
Kocham jak Michał się tak, bez pożegnania, rozłącza. A chciałam się zapytać czy jedzie na swoim tęczowym jednorożcu. Patatajaj szybciej bo mi zimno i pragnę wlać sobie w otwór gębowy nieco gorącej kawy - pomyślałam. Drzwi windy rozsunęły się, wyskoczył z nich mój przyjaciel. Pomachał do portiera, usłyszałam zaproszenie ze strony pana za kontuarem i ruszyłam śmiało w głąb budynku. Wsiadłam do windy i jechałam bez słowa aż do siedziby radia. Przeszliśmy w milczeniu przez wszystkie dostępne na piętrze szklane drzwi.
- Do szefa - pokazał palcem koniec korytarza Michał - ja do studia - dodał i skręcił w prawo.
"Moja być mężczyzna, moja nie używać form osobowych".
Dotarłam do drzwi z pozłacanym napisem "Redaktor Naczelny", zastukałam, usłyszałam gromkie: "Zapraszam" i wkroczyłam do biura.
- Szef wzywał, bo mi małe wróbelki wyćwierkały, że mam przyjść.
- Michał mi wróbelka nie przypomina - uśmiechnął się naczelny - a już na pewno nie małego. Prędzej orła albo może….sępa.
- Chyba głuptaka – nie wytrzymałam.
Nigdy nie zrozumiem czemu ludzi tak bawią moje durne komentarze, w tym głuptaku NAPRAWDĘ nie było nic śmiesznego. 
- Wiesz jak mnie rozbawić, Regie.
- Wcale nie! Ja mówię co mi ślina na język przyniesie.
- Niech będzie, ze Ci wierzę! A teraz powiedz ty mnie, słodka, jaką ty chcesz muzykę puszczać.
Słodka? Litości...czy on mnie kiedyś potajemnie polizał czy jak? Zawsze jak ktoś mnie do kulinariów porównuje to mam ochotę go zapytać jak bardzo jest to związane z konwenansami, a jak bardzo z Jego łamane na Jej fantazjami. Takie teksty sprawiają, że czuję się, co najmniej, dziwnie.
- Dobrą.
- Dobij mnie. A bardziej precyzyjnie?
- Bardzo dobrą?
- Regina nie rób ze mnie idioty.
"Wcale nie robię. Szef sam doskonale sobie radzi"
- Szefie, bo to jest pytanie z kategorii "Czy jak stanę na szynach i złapię się drutów to pojadę jak tramwaj?"
- Że co? - zatkało go - Nie rozumiem. A jak profesjonalnie ta kategoria się nazywa?
- Głupie pytania. 
- Moim zdaniem to pytanie, wcale, nie było głupie - skrzywił się. – Z naciekiem na „wcale”.
- A moim jest. Co mam powiedzieć: wymienić wszystkie zespoły, które mi do głowy przyjdą. Stacja ma target rockowy, tak? To co mam powiedzieć: Britney?!?! Chcę puszczać dobrą muzykę rockową - starą i nową, klasyczną i eksperymentalną, polską i zagraniczną, szybką i wolną, spokojną i buntowniczą. Każdą, której istnienie jest uzasadnione artystycznie!
- Nagraj to, to było świetne! Genialne!
- Co było takie świetne? – zapytałam, bo ostatnio dość często słyszę opinie związane z moją wątpliwą genialnością
- To o tej muzyce. To było fantastyczne. Bardzo mi się podobało!
„Świetne, Genialne, Fantastyczne, Bardzo Dobrze! Stawiam Ci trzy z minusem.”
- No chyba razem z Maćkiem, skoro mamy poprowadzić to we dwoje.
- Kreatywna! Cudownie! - Zmyślam za pieniądze, muszę być kreatywna.
- Doskonale. Zrobicie to jutro! – naczelny użył już sześciu zwrotów pochwalnych, a nie powiedział w sumie nic konkretnego. Polski język jest cudowny: jak tu się nagadać nie mówiąc, w zasadzie, nic istotnego.
- Pojutrze? Bo jutro jestem na komendzie umówiona.
- A co przeskrobałaś?
„Zabiłam czterdzieści osób piłą mechaniczną. Teraz Twoja kolej. Muahahaha…”
- Zostałam ekspertem policyjnym.
- Ekspertem do spraw jakich? – zatykanie naczelnego stanie się chyba moją specjalnością.  
Minę miał jakby mu oświadczyła, że jutro wyjeżdżam na wieś gdzie otworzę fermę kurzą i będę żyć ze sprzedaży ekologicznych jajek. Niby nic zdrożnego czy głupiego, ale nieco to byłoby irracjonalne w mojej obecnej sytuacji.
- Też się dziwię, ale jak się okazało mam syndrom jamnika. - Szef patrzył jeszcze bardziej zadziwiony, a brwi zaczynały mu uciekać znad oczu ku górze. Miałam wrażenie, że zaraz wjadą mu na ciemię, a potem na potylicę. Zatrzymały się jednak na linii włosów. To Dobrze. Bardzo dziwnie by bez brwi wyglądał. Jak Marilyn Manson - Znaczy się umiem węszyć i wpadłam na trop.
- Pani detektyw. Jak ci pozwolą to potem nam w radio o tym opowiesz!
- Tak jest kapitanie!
- A teraz bierz to – podał mi ekwipunek niezbędny każdemu pracownikowi - i idź szukaj swojego biurka. Michał mi obiecał, że je odpicuje i nas sto procent poznasz, że to to Twoje miejsce. Śmigaj!
- Bziuuuum - wydałam z siebie ten dziwny dźwięk i wyszłam z pokoju Jego Magnificencji Naczelnego.
Weszłam do wielkiej przestrzeni biurowej i zobaczyłam w samym rogu małe, białe biurko z naklejkami w kształcie odcisków ust na każdej z szuflad. Na blacie leżał mój laptop z naklejoną różową karteczką. Napis na papierze głosił: "Maciek mi go dał, fajne masz na Nim filmiki ;P". MICHAŁ! Wszystkie dodatki na moim biurku były różowe:  tablica korkowa - obita różowym atłasem, różowy fotel, kubek na kawę - różowy, długopisy we wszystkich odcieniach różu: od majtkowego po wściekłą magentę, podstawki, karteczki, zakreślacze....WSZYSTKO. Tylko biurko było białe. W każdym możliwym miejscu umieszczony był wzór ust albo elementy związane z Salvadorem Dali. Ładnie, ale to oznaczało, jednak, wojnę! Muszę wejść na e-bay i poszukać rzeczy w gwiazdkami! Naczelnego będę musiała wtajemniczyć? E...tam „musiała” od razu. Michał - za tydzień będziesz miał więcej gwiazdek wokół siebie niż jest konstelacji we wszechświecie.
Challenge accepted!

1 komentarz:

  1. nawet naczelny docenił Twą języczek, jakkolwiek to zabrzmiało :p
    więc nie przesadzamy ;)

    OdpowiedzUsuń