wtorek, 4 września 2012

Intoduction

"- Podejrzewam, że coś jest nie tak z moją poduszką jest coś nie tak. Moja cała szyja jest pokuta - pojękiwałam sobie lekko na myśl o przestępczych skłonnościach mojej pościeli
- A mówiłem Ci nie wkładaj do niej noży - odparł Jack i uśmiechnął się swoim uśmiechem od ósemki do ósemki.
W ramach odpowiedzi rzuciłam w niego poduszką...."

- I ty to nazywasz początkiem powieści - moja wydawca wrzeszczała na mnie przybierając nienaturalnie purpurowy kolor. Miała na imię Katarzyna. Słowo caryca które samo pcha mi się na usta jest, zaiste, określeniem słusznym! Pomyślałam sobie o Kaśce w wielkiej sukni i ogromnej koronie, z ogolonymi renesansowo brwiami i purpurowymi ustami. I uśmiech sam wykwitł mi na twarz, co zadziałało na nią jak płachta na byka
- Ja na Ciebie wrzeszczę a ty się głupkowato uśmiechasz?!?! - podsunęła swoją twarz tak blisko, że mogłam policzyć ile rzęs ma na prawej, a ile na lewej powiece.
Co, oczywiście, wzbudziło we mnie kolejne skojarzenie. Teraz wyobraziłam sobie Kaśkę udającą faceta udającego kobietę. Moja wydawca jako Drag Queen! Sztuczne rzęsy, brokat i pióra.
Tego było za dużo nawet jak dla mnie. Zaczęłam się chichotać.
Caryca zbaraniała na chwilę, a potem postanowiła pójść za ciosem i zaczęła wrzeszczeć na mnie jakby podejrzewała że ogłuchłam podczas ostatniego koncertu, na którym byłam Skutek był odwrotny do zamierzonego. Wpadłam w histerię i zaczęłam się rechotać rubasznie.
Awantura, o ile można tak to nazwać, osiągnęła apogeum. Ja turlałam się po podłodze trzymając się za brzuch oraz jednocześnie płacząc ze śmiechu, tudzież dusząc się, a ona skakała naokoło mnie jak napalony jamnik w rui i wrzeszczała. I nie byłoby sprawy, bo ja już w życiu nie takie głupoty popełniałam, gdyby nie fakt, że całą tę scenę oglądało poprzez szklane drzwi pół wydawnictwa.
- Wiedziałem, że one są dziwne, ale dzisiaj biją rekordy - wyszeptał sam do siebie asystent Kaśki, Jacek.
- W zeszłym tygodniu tańczyły macarenę - za jego plecami odezwał się głos Najwyższego - a przynajmniej tak to wyglądało.
- Panie Prezesie. Dzień Dobry. Mam Pana zaanonsować?
- Jacek, błagam Cię....nie odbieraj mi tej przyjemności. Nie mam dzieci, a w cyrku ostatni raz byłem mając lat 12.
- Doskonale - uśmiechnął się Jacek - to ja zaparzę kawę.
Kaśce chyba zabrakło tchu, bo przestała piać nade mną niczym ranny kogut i usiadła na swoim fotelu
- No...do dupy to jest. - zreasumowała
- Chyba mam blokadę. - odpowiedziałam
- To zabij kogoś i to opisz! Piszesz kryminały! To nie reklama IKEI. Kogo obchodzi pościel?
- Poduszką można też zamordować
- Wiem, właśnie czuję, że mam ochotę to zrobić - odparła spoglądając na swój różowy, puchaty jasiek na kanapie.
- Wolałabym jednak zostać uduszona czymś nieco gustowniejszym, alebo chociaż mniej kudłatym, bo jakbym miała zostać pochowana z resztkami tych różowych kłaków między zębami....aż się rozmarzyłam.
- ODBLOKOWANA!
- Nie, Kasiu, wcale nie. - westchnęłam - wracam do domu, w takim razie, potem szybki spacer, morderstwo i za 3 miesiące, o ile mnie nie złapią, będzie bestseller.
- Albo bądź jak Rick Castle i upoluj sobie swoją Kate Becket.
- Aż tak poczytna nie jestem!
- Ale jakiegoś jednego z policji, podobno, znasz.
- Racja. PODOBNO.
Wstałam i po prostu wyszłam. Minęłam spokojnie Jacka i Prezesa.Obaj wyglądali jakby nałykali się gazu rozweselającego. "Niech Pan uważa Panie Prezesie, bo przyślą rachunek za ten gaz".
- Witam Panów - burknęłam i niczym chmura burzowa pofrunęłam szukać Tego Na Którego Należy Nagrzmić.
Pędząc przez ulice niczym Tornado albo Hugaran czyli z zawrotną prędkością 35 km/h czytałam ostatnią książkę z cyklu "poznaj swoją konkurencję".  Nie jestem na tyle szalona, aby czytać za kierownicą.
Aby prowadzić, też nie.
Siedziałam w taksówce.
Kocham je.
O ile taksówkarz nie napierdzi w obicie. Lubię te pachnące wanilią. Czyli większość.
Zaczynam się po woli obawiać, że to wanilia właśnie najlepiej maskuje woń metanu i siarkowodoru z tych odpadów gazowych cudu natury jakim ludzkie ciało jest.
"- Dzień Dobry, jest pan wolny? - Tak miła Pani i w życiu bąka nie puściłem! - Uwiódł mnie Pan. Wsiadam"
Jestem jedną z tych osób, które notowycznie prowadzą w głowie jakieś dziwne monologi. Mamusia twierdziła, że efekty ich są godne najlepszego kabaretu. Albo leczenia. Chyba miała rację. Od 6 lat specjalizowałam się w pisaniu zabawnych para-kryminałów. "Zostaniesz drugą Chmielewską" mówili. Jakbym miała tłum chętnych do pisania za mnie to zapewne bym była.
A tak, nie jestem.
Może powinnam zapisać się do jakiejś grupy wsparcia:
Cześć, jestem Regina. Ma 32 lata, 2 koty - w tym jednego w głowie, narzeczonego pracującego w szeroko pojętych mediach, pół domu na przedmieściach, zielony podobno-samochów. Piszę książki .
I mam syndrom blokady pisarskiej.

2 komentarze:

  1. A moze by tak... zamiast tego uduszenia.. rozpuszczenie w jakimś kwasie?? albooo... o! zamknąć takiego delikwenta w taksówce, napierdzieć do środka i czekac ile wytrzyma?:D skoro Panna R ma blokade, to ja pomooge!:D

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaaha, o matko! Co to jest za człowiek!
    Ale się uśmiałam z tych tekstów! 'napalony jamnik w rui' i pierdzący taksiarze hahahaahahahha :D

    jezuuu, wyje ze śmiechu teraz po przeczytaniu komenta powyżej :D

    OdpowiedzUsuń