środa, 5 września 2012

The One

Nie zakochuję się. To do mnie nie podobne.
Nie należę do osób ani szczególnie uczuciowych, ani wybitnie romantycznych. Co jeszcze nie znaczy, że jestem niewrażliwą suką która zarąbie siekierą Twoje pociechy.
Ale, za to, sporo tłumaczy.
Wyjątek zrobiłam raz - jeden jedyny. I od czterech lat trwam przy tym wyjątku.
Wyjątek ma na imię Maciek. Nie jest ani specjalnie urodziwy, ani umięśniony, ani nawet bogaty.
Za to ma do mnie cierpliwość. Jest dobry, ciepły, uczynny, mądry, zabawny i mało mówi.W domu.
Bo w radiu strun głosowych nie oszczędza. Potrafi gadać, z tymi swoimi muzykami, całymi godzinami.
O muzyce.
To przez niego mamy w domu kolekcję gitar, a w garażu, zamiast jeździdełka, stoją dwie perkusje.
Ilości autografów i zdjęć z muzykami nie jestem w stanie ustalić. Twierdzę że liczba ich asymptotycznie zbiega do nieskończoności.
Maciek ma najdziwniejsze pomysły na prezenty urodzinowe jakie można sobie wyobrazić. Poza autografem Mansona (i nie, nie Marilyn Mansona) dostałam kolekcję książek o Dexterze wraz z "promocyjnym, filmowym, zakrwawionym nożem w ramce.Gratis!", zestaw DVD pt. "Mordercy Wszechczasów", obraz Demonicznego Golibrody (Maciek sam pozował) oraz sesję zdjęciową "Kim były te zwłoki" w profesjonalnym studiu fotograficznym....a to czubek góry lodowej.
Mam w domu na te precjoza osobny pokój nazywany,  przez moich znajomych, "salą grozy". O tym co mówią JEGO znajomi wolę nawet nie myśleć.
Ja rozumiem, że moja druga połówka żyje swoją pasją, ale ja nie zamierzam nikogo mordować tylko dlatego, że piszę kryminały.
Nie mam osobowości psychopaty. Najwyżej socjopaty, ale bardzo się staram by mnie za to nie sądzono.
- O Jezu - moje rozważania przerwał głos gdzieś ze świat zewnętrznego.
- Coś się stało? - zapytałam kierowcę taksówki, który z piskiem opon zjechał na pobocze i teraz siedział jak zamurowany gapiąc się na mnie.
- Pani wybaczy. Nie poznałem! Moja żona Panią uwielbia! Mogłaby czytać Pani książki po 100 razy każdą.
- E....? Dziękuję? Przepraszam nie przywykłam.
- NAPRAWDĘ?!? Niemożliwe. Dałaby mi Pani autograf z dedykacją dla żony?
- Chętnie. A raczej: z największym zaszczytem!
- Proszę dopisać "dla Aliny"
- Oczywiście.
Kiedy pisałam sobie tak te brednie na jakiejś pocztówce pomyślałam, że inspiracji warto szukać wszędzie.
- Proszę....ale zanim Panu oddam to niech mi Pan powie jedną rzecz
- Dla Pani, Pani Regino wszystko!
- Myślał Pan kiedyś o jakimś skutecznym sposobie ukatrupienia kogoś?
- Ale tak na śmierć? - zapytał zdziwiony.
Jedyna odpowiedź która wpadła mi do głowy brzmiała: un Bodro di Artos, un Bordo di Domestos! Zdusiłam tę głupią myśl w zarodku i odparłam:
- A potrafi Pan nie na śmierć?
Roześmiał się.
- Wybaczy Pani. Trochę mnie to pytanie zdziwiło. Nie czytuję kryminałów, ale wydaje mi się, że podstawowa rzecz to pozbyć się zwłok. Chyba bym otruł i rozpuścił w kwasie.
- I widzi Pan problem. Bo kwas wyżera wszystko, a nie wybiórczo. Poza tym jak kupuje Pan stężony to tylko jest kilka miejsc w mieście gdzie można i do tego są to transakcje rejestrowane.
- Na czrnym rynku?
- I wracamy do wyżerania. Ma Pan szklaną wannę?
- SŁUCHAM?!?!
- No właśnie, a to w sumie jedyny bezpieczny materiał, którego nie zeżre kwas. Bo zwłoki są spore, więc jak rozpuszczać to w wannie najlepiej.
- Mozna poćwiartować?
- Ja wiem, że można, ale nie wiem ile jest osób skłonnych flaczki ludzkie oglądać.
Kierowca włączył się ponownie do ruchu i jadąc już pewnie środkowym pasem kontynuował:
- Psychopata by poćwiartował!
- Nie wiem jak Pan, ale ja wolę wierzyć, że takich psychopatów to raczej tłumy po ulicach nie krążą. Poza tym psychopata, raczej, nie będzie maskował śladów swojej twórczości. Nic go z ofiarami nie łączy. Jak nie był notowany to w zasadzie można powiedzieć o nim: "cel nieuchwytny".
- Czyli jak mordować to tylko psychopatycznie, w celu zaspokojenia głodu krwi?
- Mniej więcej.
- Lipa.
- Właśnie, a ja bym chciała mieć i motyw i ofiarę i zbrodnię. Najlepiej prawie doskonałą!
- Nowa książka?
- Raczej jej brak. Desperacko poszukuję pomysłów.
- Ale stawia im Pani same przeszkody. Wanny ze szkła i kontenery z kwasem to nie jest moja codzienność.
- Bo jak się człowiek realiów nie trzyma to od razu czytenik to wyczuwa.
- Naprawdę?
- Nie wiem. Tak twierdzi mój wydawca.
- I pracowała Pani z policjantami?
- I znam patologa i koronera i nawet poznałam kiedyś antropologa sądowego.
- Faceta od kości?
- Babkę. Widział Pan kiedyś serial Kości?
- Uwielbiam! Taką Pani Doktor Pani zna?
- Dokładnie. A precyzując: mój mężczyzna wykupił mi spotkanie z Kathy Reich czyli antropolog sądową, która jest autorką scenariusza i pierwowzorem dr Brennan.
- Zamożny?
- Raczej nie. Trzy lata na to oszczędzał.
- Skarb, nie facet.
- Fakt. Ale wracając do zbrodni. Jakieś alternatywne pomysły?
- Pomysły może by i były, ale obawiam się że dojechaliśmy na miejsce.
- Ile płacę?
- Dla Pani darmo! Autograf i rozmowa o psychopatach cenniejsza.
- Ale ja tak nie mogę.
- Może Pani! Proszę, to moja wizytówka. Jak będzie Pani potrzebowała pogadać o alternatywnych metodach mordowania niewinnych podczas jazdy to polecam się.
- Ale już za kolejną podróż zapłacę.
- Nasz klient, nasz Pan!
- Dziękuję serdecznie i do widzenia!
Pan grzecznie się ze mną pożegnał, a raczej żegnał się około 15 minut.
Kątem oka zobaczyłam Maćka stojącego w kuchni za firanką jak z uśmiechem na tym durnym ryju pokazuje mi kubek, z kawą, jak mniemałam.
Sadysta.
Jak w końcu skończyłam z tym savoir-vivre'm dopadłam drzwi, otworzyłam je a potem trzasnęłam tak jakbym chciała zabić framugę przy pomocy drzwi.
Kot śpiący w przedpokoju pogalopował do salonu.
- Postanowiłaś uśmiercić to zwierzę? - zapytała moja druga połowa. Nie jestem wcale przekonana czy ta lepsza.
- Co się szczerzysz, matole?
- Daj buziaka! - odparł z tym swoim niezmazywalnym uśmiechem
- Dawno Cię dziewczyna nie pobiła?
- Błagam Cię.
Fakt...Maciek miał taką siłę, że na podstawie efektów jego przytulania można było się hospitalizować. Ja z reguły kończyłam posiniaczona. Choć duży, ani wysoki nie był.
- W sumie. Co masz w tym kubku?
- Musztardę.
- Nie wierzę! - zajrzałam do kubka. I fakt. Była tam musztarda. - okey...wierzę.
- Bo...
- Nie chcę wiedzieć.
- Wyjdziesz za mnie?
- Zamierzasz się od czasu oświadczyn pytać mnie o to co tydzień?
- Czemu nie. Przynajmniej mi z Urzędu Stanu Cywilnego na pewno nie uciekniesz.
- A może ucieknę z wesela z jednym z gości?!? Ha...?
- Z wesela? Serio? Z imprezy z fundowanym przez rodzinę alkoholem i jedzeniem?
- Oszfak. Znasz mnie. Ech.....
- Ciężki dzień?
- Książkę odrzucono.
- Uuuu...i co teraz?
- Nic.
- Zaczynasz od nowa?
- Już zaczęłam, w taksówce.
- Zamordowałaś kogoś? - czułam, że Maćka rozbawienie rośnie.
- Nie, ale zaraz to się zmieni....rozmawiałam z taryfiarzem. I ten system może być dobry. W sensie rozmawiania z normalnymi ludźmi o tym.
- Ale jak to rozmawiałaś? Wsiadłaś do jego samochodu i powiedziałaś: "Dzień Dobry. Poproszę na Kwiatową 12, a tak przy okazji - zamordował Pan kogoś ostatnio?"
- Coś w ten deseń.
Maciek zamarł. Jego niebieskie oczy z rozbawionego błękitu zmieniły kolor na chmurny granat.
- Żartujesz?
- Ha-ha-ha....Regie jesteś taka zabawna!
- I mówisz o sobie w trzeciej osobie! - uśmiech na twarzy zgasł - Chcesz kawy?
Król Maciuś wyczuł prawdziwy kryzys.
Zawsze wyczuwał.

3 komentarze:

  1. ło! zdecydowanie i niezaprzeczalnie lubię to! :) chcem wiecej!

    OdpowiedzUsuń
  2. tak....tylko potem trzeba będzie literówki pousuwać!

    OdpowiedzUsuń
  3. :D oszfak ! Ja tu widzę że ja z tego opo będę mogła czerpać ciekawe pomysły.... Na mordy :P

    OdpowiedzUsuń