piątek, 7 września 2012

The Dark Third

Klapnęłam na kanapie jakbym ważyła co najmniej tonę, albo skończyła ciężki dzień w kopalni węgla. Cudem, chyba tylko, nie wylałam kawy z kubka i dopiero po czasie naszła mnie refleksja, że powinnam była siadając sprawdzić czy nie mam pod tyłkiem kota lub jego ogona
- Ozyrys, kici-kici...- zawołałam.
Oczywiście wiem, że gdybym usiadła na tym nim to zapewne zrobiłby mi z odwłoku jesień średniowiecza przy okazji drąc przy tym pyszczydło niemiłoseirnie, ale zawsze mogłam popełnić zbrodnię i niechcący zabić go swoim ciężarem bez dodatkowych atrakcji.
Ozyrys jednak żył i na moje zawołaniu postanowił przybyć, ale był jeszcze bardzie ekstrawagancki niż ja i zrobił to poprzez wskoczenie na oparcie kanapy i wdrapanie mi się na głowę.
Maciek wszedł do pokoju, spojrzał spokojnie ma moje żywe nakrycie głowy, przewrócił oczami i powiedział:
- Nie wiem czy beduini dopuszczają żywe, miauczące turbany.
- Dopuszczają latające dywany to kot na głowie nie powinien ich dziwić.
- Ale co na to wielbłądy....hmmm...dobra, cicho teraz! Będę gapił się bezcelowo w ekran!
Maciek zatonął z potoku głupoty wylewającym się z telewizora za pomocą kanału Comedy Central.
Cieszyło mnie, że oglądał te brednie. Przynajmniej na tle tego poziomu rozrywki moje pomysły mogły aspirować do poziomu geniuszu absolutnego.
Wpadło mi do głowy, że może jednak bym napisała o tym jak ktoś zabił po przeczytaniu mojej książki według mojej książki. Było.
To może udusili kogoś jakimś oryginalnym narzędziem - no nie wiem - wpychając w gardło szelki czy ugotowane na twardo jajka. Też było.
To może ktoś wyławia z rzeki zwłoki na wpół zjedzone przez krokodyla. Ciekawe skąd w tym kraju krokodyl. Może w ZOO? To może lepiej żyrafa? Przestępca-debil nie wie że żyrafa nie jada mięsa. Idę w absurd. A jakby tak morderstwo na koncercie rockowym. Dobre. Teraz trzeba by wymyślić jak popełnia się zbrodnie na oczach tysięcy ludzi. Nie ma to jak być realistą.
Albo: morderstwo przez radio....tu już zupełnie nie wiedziałam jak zdalnie można kogoś doprowadzić do rzucenia się np. z okna lub zażycia trucizny jeśli tego nie chce. Hipnoza? Naciągane. A może jakiś obrządek pogański. Przed oczyma już miałam wydanie Faktu i nagłówek: "Zginął podczas topienia Marzanny". Zachichotałam. Ozyrys zlazł mi z głowy. Maciek potępiającym wzrokiem zmierzył naszą dwójkę. Ja to zignorowałam. Kot na znak protestu poszedł spać.
Zagłębiałam się coraz bardziej w swoją głupotę. Seryjni mordercy mnie nudzili śmiertelnie. Porachunki mafijne były jakieś egzotycznie dalekie, choć kiedyś mafia pomogła powiesić się facetowi, który mieszkał pode mną. Miałam 8 lat, a on po trzech dniach zaczął śmierdzieć nieprzytomnie. Wycinali kraty i wyjmowali zwłoki przez okno. Policja się kręciła. A ja musiałam następnego dnia iść do szkoły i rodzice nie pozwolili mi tej szopki oglądać. Dobra Freud, skończ tę psychoanalizę.
Zbrodnie z miłości są nie na moje nerwy, bo ja tego romanycznego bredzenia nie trawię i nie rozumiem. 
Zepchnięcie z klifu samochodu wydawało się być kuszące, ale w Polsce nie ma klifów a w Norwegii nigdy nie byłam. I mnie nie ciągnie. Bo ja nie lubię podróżować. Ludzie tak odpoczywają. Ja się z kolei na wyjazdach niemiłosiernie nudzę i męczę. Poza tym lubię tę pewność, że w sitku odpływowym wanny są tylko nasze włosy.
- Pstryk! - powiedział Maciek - czas na jakieś wiadomości.
Postanowiłam że w ogóle się nie ustosunkuję do tej wypowiedzi. Wlepiłam oczy w ekran.
Defraudacja, pochód, protest, akcja charytatywna....i już myślałam że dziś grają tylko standardy kiedy spikerka, bo trudno to dziennikarzem nazwać, zapowiedziała kolejny materiał o dziwnym morderstwie.
Wypowiedzieć miał się komisarz prowadzący sprawę.
- Ty patrz! Piotruś! - pokazał palcem Maciek
- Ciiii.... - machnęłam na niego ręką.
"Zgodnie z wynikami naszych eksertyz i wstępnych wniosków z dochodzenia wynika, że poszukiwany ma osobowość psychotyczną. Okalecza swoje ofiary poprzez ozdabianie ich ciał tatuażami.
Badania wykazały, że do farby którą wykorzystuje dodaje , dodaje trucin pochodzenia roślinnego..."
- Cykuta. To jest pomysł - wyszeptałam
- Myślisz, że to może nasz tatuażysta? - zaytał mnie M.
- Myślę, że już byśmy byli martwi. Przynamniej ty. Do tego nie doliczę Michała, Anki, Magdy i Sylwii...
- Ale jak znam Piotrusia to prędzej słońce wstanie na zachodzie niż on tę sprawę rozwikła.
- Mikołajowi ją da, a potem będzie zbierał laury.
- Dzwoń do Niego. Może ma wolny wieczór. Niech przylezie i opowie coś.
- A sprzątniesz?
- A ugotujesz?
- Dzwonię!!!
Ruszyłam swoje zacne cztery litery i poszłam szukać telefonu.
Mikołaj był tym zaprzyjaźnionym policjantem. Znałam go przez Michała.
Szef Mikołaja - Piotr Szczepaniak, zwany Piotusiem ze względu, jak mniemam, na swój stopień zdebilenia - uwielbiał się wykazywać i brylować. Gdyby w pracę wkładał tyle energii ile wkładał w dbanie o swój wizerunek zdolnego i bystrego policjanta to pewnie już dawno byłby szefem szefów. Ale było jak było i całą robotę zwalał na swoich podwładnych, w tym, na Mikołaja.
Dokopałam się w końcu do swojego telefonu, poklikałam chwilę i w słuchawce usłyszałam:
- No cześć amatorko mocnych wrażeń. Widziałaś wiadomości, co? To o której mam wpaść? - zapytał rozbawiony głos.
- Za godzinkę do dwóch - odparłam - ukradnij kilka zdjęć.
- Jeść i pić dasz to znajdę coś.
- Dam.
- To do zobaczenia - wrzasnął i rzucił słuchawką nie dając mi sznas na odpowiedź.
Wróciłam do pokoju i oświadczyłam, że czas się za robotę brać. Ozyrys nie poczuwał się. Otworzył tylko jedno oko, ziewnął leniwie i zasnął dalej.
Podreptałam do kuchni, a Maciek wyłączył telewizor, włączył radio oświadczając przy okazji, że Michał nadaje i tanecznym krokiem ruszył na spotkanie bałaganu.

4 komentarze:

  1. Brrrr kot na głowie. A fe!
    czyżby zasłyszana wiadomość była głównym motywem nowej książki R?:>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy co ten debil wymyśli. W końcu kot na głowie....

      Usuń
  2. teraz się będę bała zrobić sobie tatuaż :p

    już wiem o czym nie wspomniałam w poprzednim komencie! Że moja imienniczka się pojawia nawet :p

    kot na głowie, kot w głowie... Że też nie darły kotów ze sobą ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. teraz się będę bała zrobić sobie tatuaż :p

    już wiem o czym nie wspomniałam w poprzednim komencie! Że moja imienniczka się pojawia nawet :p

    kot na głowie, kot w głowie... Że też nie darły kotów ze sobą ;)

    OdpowiedzUsuń