poniedziałek, 1 kwietnia 2013

What the -?

Nie zdążyłam włożyć nawet telefonu, kiedy odezwał się sygnał nadchodzącego połączenia. Kątem oka zauważyłam, że swoim dzwonkiem zafundowałam prokuratorce mikro-zawał.
"A masz, ty zła, zła kobieto"
- Halo? - zaszczebiotałam do słuchawki dziękując Bogu za pomysł ustawienia Godsmacka na sygnał połączenia.
- Hej, tu ja.
- Ja?
- Co? - odparł głos po drugiej stronie.
- Jajco. "Ja" co to właściwie za identyfikacja?!?!
Wyobraziłam sobie minę Mikołaja i od razu zrobiło mi się lepiej.
- To JA, Pan i Władca wszechświata.
- Super, Panie Władco. Złapaliście naszego bałwana zbrodni?
- Nom. Mamy kretyna.
- Wiem, że macie. Rozmawiam z nim.
- Nonononono....bo Cię każę aresztować.
- Panie władzo...chce mnie Pan przeszukać?
- A była Pani niegrzeczna? - nie wierzyłam własnym uszom....skąd takie wyzwolenie seksualne u stróża prawa.
- Bardzo, bardzo, bardzo niegrzeczna. Chyba będzie musiał mnie Pan skuć.
- Czy Pani mnie napastuje? - odpowiedział z udawanym oburzeniem
- A Pan jakąś pastę? - odparłam śmiejąc się.
Odpowiedział mi śmiech po drugiej stronie słuchawki.
Ta symfonia nieartykułowanych dźwięków trwała dłuższą chwilę aż w końcu Mikołaj uspokoił się i powiedział:
- Teraz został tylko ten drugi do odstrzału.
- No i trzeba wszystkich pracowników filharmonii przesłuchać. - dodałam
- Acha?
- Potem Ci wyjaśnię.
- A masz dziś czas, bo niby na obiad z Magdą jestem umówiony, ale...
- Namówiłeś mnie. A w ogóle to którego kretyna dorwaliście?
- Tego co u nas zeznawał. Chyba nie przypuszczał, że się domyślisz skąd dzwoni. Policja, w mojej osobie, jest Ci wdzięczna.
- Niech policja przestanie gadać i po mnie przyjedzie, bo chcę policji powiedzieć o tym co wiem.
- No dobra.
- A...możesz zabronić opuszczania budynku?
- Mogę. Masz tam prokuratora pod ręką.
- Już daję.
- Pani Tosiu, Naczelnik do Pani - powiedziałam.
- Od dwudziestu lat nikt do mnie Tosia nie powiedział.
- Przecież to urocze. - spojrzałam zaskoczona na Panią Prokurator.
- Ale ja jestem prokuratorem - zwróciła mi uwagę biorąc słuchawkę.
- A wygląda Pani jak kobieta. - dodałam
"A już dla mojego Szefa...jak ideał kobiety"
Gadała z Mikołajem jakby pojmali co najmniej Kubę Rozpruwacza, albo odkryli przemyt na skalę światową.
Kiedy skończyła spojrzała na mnie, oddała telefon i powiedziała:
- Jednak się cieszę, że mamy Panią po naszej stronie.
- Też się cieszę - odparłam z uśmiechem
I była to szczera prawda, bo jeśli bym nie była to musiałabym mordować ludzi, ale tak blisko zbrodni być.
Po bliżej nieokreślonym czasie oczekiwania na Mikołaja, zamknięciu drzwi na amen i kilku awanturach z pracownikami rozpoczęliśmy właściwe przesłuchanie. O tyle o ile.
Skończyliśmy czarną nocą.
- Już wiem - oświadczyłam Mikiem po siedmiu godzinach wysłuchiwania bredni
- Wiesz co?
- Znam motyw.
- To mnie oświeć, o Pani.
- To mnie może też - zauważyła Prokurator.
- Motywem są skrzypce.
- Nie rozumiem.
- Nie wiem kto, bo wszyscy mieli jej za złe te skrzypce, ale motywem były skrzypce.
- A skąd ten wniosek? Kto Ci tak powiedział. - Pan Władza chyba poczuł się lekko zaniepokojony moją spostrzegawczością.
- Nikt. W zasadzie ostatnie kilka godzin nie wniosło nic do mojej wiedzy, poza tym kto miał kontakt z instrumentem. A mieli wszyscy.
- To skąd te wnioski?
- Bo denat miał wytatuowane skrzypce na przedramieniu. Dość to znamienne.
- A nie uważa Pani, że to jakaś aluzja mogła być - spytała Pani Tosia.
- Pani Tosiu, ja Panią błagam. Ja wiem, że morderca ma fantazję. Zauważyłam, ale raczej nam pomagał niż przeszkadzał. Ja nie wiem co ten biedny człowiek wiedział, ale wiedział pewnie sporo skoro musiał zginąć....
Mój wywód przerwał telefon.
- Halo? - zapytał obok mojego ucha Mikołaj.
Tak, kochany, ty sobie porozmawiaj. Ciężarną się nie przejmuj.
Zamilkłam. Prokurator bombardowała mnie wzrokiem, ja gapiłam się na wiszącego mi otworem gębowym na wysokości głowy Magnificencji Policji.
- Panie pozwolą, że przerwę - zgłupiał czy nie zauważył, że nie rozmawiamy - ale nasz zbrodniarz do zamordowania ochroniarza się nie przyznaje.
- Fajnie. A teraz ja - przerwałam mu niewzruszona.
- Nie rusza Cię to, że to nie on?
- Dla nas lepiej. To znaczy, że to kto inny.
- GENIUSZ! - skrzywił się teatralnie Miki.
Te jego miny robiły się do zniesienia. Jakbym zasnęła i obudziła się w książce Gombrowicza.
- Ty, ty, Tygrysie Sprawiedliwości. Każ ślady biologiczne zabezpieczać i badać DNA. Jak rzecz się zadziała szybko to nie było czasu na sprzątania. A wiesz, że kto się spieszy....
- Dzwonię.
- To wyjdź - dodała Pani Tosia - a Pani Regino, niech kończy wywód.
- Zmierzam do tego, że ten człowiek wiedział coś lub widział coś czego nie był powinien. Ta zbrodnia nie pasuje do modus operandi naszego zbrodniarza.
- To czemu podłączono to pod tą, konkretną sprawę. - spytała tak jakby szukała bardziej potwierdzenia własnych przypuszczeń niż zadawała pytanie
- Proste. Skoro już mają winnego to czemu by się nie podłączyć i cudzymi rękami załatwić swoje problemy.
- Uważa Pani, że te sprawy mimo wszystko się łączą - kolejne stwierdzenie w miejscu pytania.
- Uważam.
- A coś na potwierdzenie przypuszczenia.
- Coś za dużo zbiegów okoliczności.
- Też tak myślę.
- Co on mógł wiedzieć? - zapytała ni to mnie ni siebie prokuratorka.
- Skrzypce. - odparłam
- Dlaczego?
- Bo ta skrzypaczka podobno "nie dbała o nie". - przejrzałam kilka kartek - A tak przynjamniej twierdzili zgodnie wszyscy świadkowie. Zostawiała je gdzie popadło, dawała komu popadło, pożyczała. Jedyne co robiła na ich korzyść to renowacja.
Miotałam się dalej w kartkach, bo czułam tę myśl. Kwitła mi w głowie tak straszliwie szybko
- Myśli Pani, że to ten facet od renowacji? - spytała mnie
- Każdy jest tak samo podejrzany. - odaparłam drapiąc się po głowie.
Poczułam się lekko poirytowana faktem, że większość tropów się rwie. Fakty się rozmywają, a ludzie mijają się z prawdą. Praca śledczego musi być strasznie irytująca. A raczej jest.
Miki podszedł do mnie, spojrzał pytająco i czekał. Wzruszyłam ramionami, co skojarzyło mi się, siłą rzeczy z filmem "Wiecznie Żywy" i wlepiłam wzrok w kartki.
- Coś mi umyka. - powiedziałam
- Czas. - odparł
- Głównie. Z tym bazarem nici, bo koleś nie żyje. Ten od tatuaży na dołku. Mafia się odczepiła. Naczelny wrócił. A ja rozumiem jeszcze mniej niż na początku tego całego cyrku.
- Zawiozę Cię do domu. - dodał
- Trudno - powiedziałam z żalem. Myśl z tyłu głowy gryzła mnie dalej po kręgosłupie. Przecież nie powiem tego przy tej babie....
Wstałam, pożegnałam Jej Wysokość Prokurator i wyszłam razem z Mikim z gmachu.
Ledwo trzasnęłam drzwiczkami a usłyszałam od niego:
- Każdy dostał ogon. Wiem, że podejrzewasz tego od renowacji. Pilnuje go trzech na zmiany. A teraz mi mów co uważasz.
- Mikołaj ?
- Noooo ? - zapytał niecierpliwie wtykając kluczyki do stacyjki.
- Ile zarabia taki Prokurtor, jak Pani Tosia.
- No kilka ładnych patyków miesięcznie.
- Uhum.
- A co?
- A bo miała na nogach najnowszy model butów od Blahnika.
- I co z tego?
- Niby nic, ale ich ceny w tysiącach nie policzysz.
Miki zdębiał.
- Mikołaj....?
- Tak? - tym razem zapytał z niepokojem.
- A co ona robiła tyle czasu na miejscu zbrodni?
- EEeeee...
- Mikołaj?
- Chcesz mnie wkurwić kobieto?
- Dlaczego ona mało nie padła na zawał jak zobaczyła Naczelnego?
- Bo tamten drugi był martwy?
- Niby tak, ale twarzy tamtego nie widziała.
- Skąd wiesz?
- Bo cały czas ta siedziałam i patrzyłam co się dzieje.
Mikołaja zmroziło.
- Chcesz mi coś powiedzieć?
- Ja nie wiem - wzruszyłam ramionami - Ja w Policji nie pracuję.
- CBŚ!
- Mikołaj...?
- CO??!?!
- A jak ty długo ją znasz?
- No długo.
- No to Prokurator Generalny.
Kierowca mojej karocy pobladł.
- Myślisz. A to nie będzie strzelanie z armaty do wróbla?
- No to ogon.
- Nie zorientuje się.
Ponownie wzruszyłam ramionami.
- Mnie nie pytaj. To nie ja rządzę Policją w tym mieście.
- Akurat...- bąknął pod nosem Miki wykręcając numer do Wacka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz