wtorek, 4 grudnia 2012

Nowa

Wstałam rano z myślą, że muszę zadzwonić na lotnisko. We wczorajszym burdelu udało mi się odnaleźć notatnik z numerami telefonów. Wystukałam numer i po chwili usłyszałam niski, damski głos:
- Witam! Służba Celna Lotniska im. Chopina. W czym mogę pomóc?
- Alleluja - od razu poznałam ten głos - Haduś, to Ty?
- Nie, króliczki Świętego Mikołaja.
- Mikołaj ma elfy, Króliczki są Playboya. Albo jeden wielkanocny.
- No popatrz, popatrz Reggie.
Oczyma wyobraźni zobaczyłam minę celniczki i aż wszystko się we mnie uśmiechnęło.
Znałam Haduś od wieków. Nigdy nie pamiętałam jak miała na imię, ale to ze względu na jej ojca który deklarował, że w zeszłym wcieleniu był beduinem i nazwał córkę w sposób dość egzotyczny. Nikt nie umiał wyjaśnić jak to zrobił, bo podobno w urzędzie ciężko jest zarejestrować dziwne imię. On miał dar. Ten cały jego orientalny dryg ujawnił się w córce. Była szczupła i niewysoka. Za to miała nieskazitelną lekko karmelową cerę, ciemne włosy których zazdrościła mogła jej połowa ludzkości i najczarniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałam. Była absolutnie śliczna. Ale gorzej z gustem. Głównie w kwestii mężczyzn.
- Słowem wstępu - zwróciłam się do niej - jak tam Dominik?
- Usiłujesz mi powiedzieć, że telefonujesz z pytaniem jak miewa się najbrzydszy perkusista uniwersum? Wszelkie członki ma na miejscu i wcale nie chce wyładnieć. Pojechał teraz w trasę, wraca za trzy tygodnie.
Dominik był niesamowity. A raczej nawiedzony. Miał świra na punkcie Hadusia. Od kiedy się poznali świat kobiet w jego opinii kończył się i zaczynał na niej. Co było dziwne, bo mimo niepodważalnego braku urody, rwnie miał nieziemskie.
- Czyli się w domu nudzisz?
- Ja się nigdy nie nudzę, moja miła. A co tam u Was.
- Powiększamy z Maćkiem stadko. To znaczy, że nie znajdziesz czasu na spotkanie?
- Czas znajdę, bo z miesiąc się nie widzieliśmy. I jak Wam idzie zabawa w zwierzątka w rui?
- Skutecznie.
- Będziesz mamą?
- Będę.
- Kurde....czyli ja ciotką?
- Nie ty jedna.
- A jak tam Twojej mamie z myślą o byciu babcią?
- Ona od dekady powtarza, że jest stara więc nie robi mi scen że postanowiłam się rozmnożyć.
- Moja by mi zrobiła.
- Twoja mama to temat na poważne opracowanie naukowe.
- Cudem się w miarę normalna uchowałam. No dobra, rozumiem, że konsultować się chcesz ze mną. Dzisiaj to może nie, ale jutro mam drugą zmianę i rano bym mogła.
- Genialnie, bo ja dzisiaj mam swój debiut radiowy.
- No nie!
- No tak. Z Maćkiem razem.
- Uuuu...to aż posłucham. Nadal w tym samym radio pracuje?
- Tak. Audycja od czternastej.
- Uuuuu...po raz drugi. Moja będzie słuchać.
- Nie wiem czy Ci dziękować czy Ci zabronić.
- Zabronić? Nie rozśmieszaj mnie. Nikt mnie nie powstrzyma.
- Tak, wiem, dowiodłaś tego tym swoim Dominisiem.
- Dom to mój osobity sukces. Złowić sobie światowej klasy muzyka i zmusić go do zamieszkania na zadupiu wszechświata to jest wyczyn!
- Mieszkasz pod Warszawą, a nie na zadupiu.
- Miejże do mnie odrobinę szacunku i nie ściemniaj. Jak on kupił ten teren to moja pierwsza myśl zabrzmiała: o matko, on chce zostać rolnikiem. To ściernisko, które on nazwał "naszą ziemnią" to jakaś masakra.
- Ale zamek Ci postawił ekspresowo! - pomyślałam o chałupie którą wywalili kilka lat temu.
- I rozkochał w sobie wójta czy innego tam sołtysa, bo porobił połowę ulic, latarnie wyremontował i wynegocjował z Warszawą dodatkowe autobusy.
- Legalnie?
- Ten brzydal nie zna pojęcia legalnie i nielegalnie. Niech mu ktoś zabroni! On chce ładnie mieszkać. Conversation's over! Rozmowy nie ma.
- Ale ty to mówisz tonem jakbyś mu po pysku chciała za to dać.
- Bo czasem mam ochotę - przytaknęła Czarnooka
- Ale co? Lubi to - zachichotałam.
- Nawet mnie nie denerwuj. On lubi wszystko co Ja robię. Nie ważne czy gotuję obiad czy pragnę sprawdzić na jego przykładzie jak ciało ludzkie przewodzi prąd.
To jest nawet urocze, bo nikt nigdy tak mocno mnie nie kochał.
- Przerażasz mnie.
- Ciebie wszelkie uczucia przerażają. Ja się zastanawiam jak ty sobie z matczyną miłością poradzisz. Chociaż tego Macieja to chyba trochę kochasz, co?
- Trochę to ja kocham placki. Ja po prostu nie lubię romantyczności. Nie ty pierwsza mnie pytasz czy to nie rozsądek mnie pcha do ślubu.
- Mój książe też ostatnio poruszał ten temat.
- Moich uczuć? - trochę nie wyobrażałam sobie Doma interesującego się moją psyche.
- Ślubu.
- Proponował Ci?
- Nie, sąsiadce spod trójki. Oczywiście, że mi.
- Zaręczyliście się.
- Nom.
- I ty nic nie mówisz?
- A ty się rozpędasz lecieć na Okęcie i mi w godzinach pracy USG płodu pokazywać?
- Haduś, Haduś. Brakowało mi Twojego ostrego jęzorka.
- Miło mi, ale spokojnie, też będę miała do Ciebie prośbę.
- Program o zespole Dominika i wywiad z nim?
- A nie chcesz?
- A on chce?
- On lubi mówić, niech się wyżyje.
- Ale to bardziej nobilitacja niż przysługa.
- Nikt w kraju nie chce z nimi robić wywiadów od czasu jak pojechali tej skretyniałej prezenterce. Po prostu blady strach padł na dziennikarzy.
- Ja się nie boję.
- Bo nie jesteś dziennikarzem i możesz nawalić.
- Dziękuję.
- A co? Skończyłaś w ciągu miesiąca jakieś dziennikarstwo?
- No nie.
- No to naturszczyk dziennikarski jesteś, ale znając Twój poziom intelektualny i muzyczny to się nadajesz lepiej niż siedem ósmych dziennikarzy muzycznych.
- Weź. I tak Ci nie uwierzę.
- Nie przeszkadzaj mi jak się podlizuję.
- Ej, powiedz mi tak z czystej ciekawości...duże są szanse że ktoś jest w stanie pakunek komuś podmienić?
- A ma być strzeżona czy to jakieś zwykłe graty?
- Stradivarius.
- Trzy razy przewoziliśmy z Polski takue cuda. I to jest cała procedura. Człowiek do tego przykuty lata, trzech ochroniarzy, kierownik kontroluje. Jeden od takiej skrzypaczki wlzł nam nawet do rentgena bo się odpiąć nie chciał. Jak pies go wąchał to mało histerii nie dostał, bo Misiu jest bydle o wyglądzie mordercy, ale skrzypce trzymał....więc szanse żadne.
- I o tym przypadku sobie jutro pogadamy.
- A to zgromadź wszystkich, bo dawno razem się nie widzieliśmy.
- Zobaczę co da radę zrobić i odezwę się.
- No dobra, to ja się najwyżej zamienię w robocie.
- Tylko ten dojazd. Podeślesz po nas kogoś.
- Mamy taki większy wóz, do 12 sztuk wejdzie. Jakby trzeba było.
- Pewnie będzie.
- To daj znać. Ja uciekam do pracy.
- Ja do swojej.
- O drugiej?
- Skoro musisz.
- Połamania nóg i piór.
- Vice versa....buziaki.
Sygnał. Jak to Haduś...nie ma w zwyczaju się żegnać, bo przecież i tak się zobaczymy.
Westchnęłam i poszłam robić śniadanie.

3 komentarze:

  1. Skoro R tak kocha placki, to jakimi uczuciami darzy Macieja??.. hm... czyżbym czuła różowo-panterkowe żarty gdzieś w powietrzu?? uuuu.. po raz trzeci:P

    OdpowiedzUsuń
  2. swoją drogą RAZ mozesz umieścić imię Hadusi;)

    OdpowiedzUsuń
  3. haaaaaa, dacie wiare że nawet mój ograniczojy mózg ogarnia że Dom to interesujący blondyn i członek zespołu na "M" ;)

    oj człeekuuu, Ty sie naprawde minęłaś z powołaniem że się zajmujesz reaktorami zamiast się za pisanie na poważnie wziąć!

    OdpowiedzUsuń